Techland – polski gigant branży gier komputerowych

Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że polska branża gier komputerowych zupełnie skryła się obecnie w cieniu serii „Wiedźmin”, a obecnie również „Cyberpunk 2077”, który będzie miał wkrótce swoją premierę. Absolutnie nie oznacza to jednak, że CD Projekt RED jest jedynym znaczącym studiem w Polsce, co więcej – nie jest nawet jedynym, które osiągnęło sukcesy na skalę światową. „Wiedźmin 3: Dziki Gon” okazał się niekwestionowanym hitem, który zagościł pod strzechami domów graczy na całym świecie, ale sukces na podobną miarę osiągnęło w pierwszej dekadzie XXI wieku co najmniej kilka polskich studiów, spośród których zdecydowanie największym po dziś dzień pozostaje Techland. Firma z Ostrowa Wielkopolskiego jest wybornym przykładem pracy u podstaw, która po latach faktycznie zaczęła się zwracać. Historia tej spółki jest zdecydowanie warta przejrzenia, ponieważ daje ona dosyć duży wgląd w to, jak gry komputerowe produkowane w Polsce zaczęły z biegiem lat nabierać coraz większego rozmachu i jak zaczęto w nie pompować coraz większe pieniądze.

Skromne początki

Techland zaczynał swoją działalność jako dystrybutor, wydając w 1995 roku jedną z pierwszych polskich gier o tytule „Prawo krwi”. Ta zapomniana już i archaiczna bijatyka była swego czasu dużym hitem na maszynach polskich graczy, choć po latach nie sposób nie przyznać, że było tak głównie z powodu utrudnionego dostępu do gier hitowej serii „Mortal Kombat”. Pięć lat później Techland rozpoczął produkcję swoich pierwszych gier, które były raczej niskobudżetowe i stawiały na zmaksymalizowanie szansy na zwrot kosztów produkcji i zysk dający możliwość dalszego rozwoju. Tych gier było mnóstwo: „Crime Cities” osadzone w futurystycznym świecie, w którym gracze mogli uciekać przed policją latającymi samochodami, symulator szachów, kilka gier sportowych, kilka gier strategicznych.

Tytułów tych po latach dosłownie nikt już nie pamięta, ale założenie twórców jak najbardziej się spełniło i mieli oni środki na wyprodukowanie, która miałaby znacznie większy budżet i ambicje. W 2003 roku powstał „Chrome”, któremu udało się przedrzeć do świadomości graczy z całego świata głównie za pomocą konceptu, na bazie którego sukces kilka lat później miały osiągnąć gry takie jak „Far Cry” czy „Crysis”. „Chrome” było grą typu first person shooter, która oferowała możliwość wcielenia się w futurystycznego żołnierza, dysponującego różnymi implantami ulepszającymi umiejętności i toczącego boje na zaskakująco otwartych, przestrzennych, dających mnóstwo możliwości mapach. Takie produkcje były w tamtych czasach po prostu niespotykane, a Techland zagrał melodię przyszłości i ją skapitalizował, co miało udać mu się jeszcze niejednokrotnie. Gra okazała się bardzo dużym sukcesem artystycznym i bardzo satysfakcjonującym dla studia sukcesem komercyjnym.

Sequel powstać musiał, ale studio najpierw wyprodukowało „Xpand Rally”, grę o wyścigach samochodowych, która osiągnęła całkiem spory sukces, mnóstwo bardzo dobrych ocen w serwisach branżowych, a nawet była w stanie rzucić wyzwanie absolutnie hitowej serii ścigałek sygnowanych marką Colin McRae Rally. W 2005 roku powstało w końcu „Chrome: SpecForce”, które było godną kontynuacją serii jako takiej, a także prequelem opowiadanej historii. Ulepszono oprawę graficzną, zapewniono mnóstwo nowych możliwości i ostatecznie gra osiągnęła satysfakcjonujący twórców sukces, mimo że nie przeskoczyła poprzeczki, która po premierze części pierwszej była zawieszona bardzo wysoko. Potem nastał czas sequela „Xpand Rally” i kilku innych gier sportowych, które były dosyć niepozorne, ale okazały się stanowić ciszę przed największą burzą w dotychczasowej historii studia.

Dziki Zachód

Realia znane graczom z westernu musiały dosyć długo czekać na grę z prawdziwego zdarzenia. W 1997 roku swoją premierę miało „Outlawz”, wyprodukowane przez LucasArts, znane swego czasu z gier przygodowych, ale po premierze tej gry jakikolwiek szum zdążyło zrobić jeszcze tylko „Desperados”, które było oczywiście grą strategiczną. Techland dostrzegł niszę, którą był w stanie zagospodarować – nie było jeszcze gry osadzonej w realiach Dzikiego Zachodu, która oferowałaby wystarczająco duży rozmach i byłaby przystępna dla przeciętnych zjadaczy chleba. W 2006 roku swoją premierę miało „Call of Juarez”, które okazało się dosyć dużym hitem. Gra opowiadała bardzo dynamiczną historię dwóch bohaterów, w ramach której kat ruszał w pogoń za swoją ofiarą, wiedziony chęcią zemsty. CoJ oferowało kilka nowatorskich, niespotykanych jeszcze w strzelaninach mechanik, spośród których jedną z najbardziej atrakcyjnych była możliwość spowolnienia czasu, zaznaczenia wszystkich celów i błyskawicznego opróżnienia magazynków obu pistoletów w stylu prawdziwego rewolwerowca. Historia angażowała emocjonalnie i zaskakiwała kreatywnością, a także całkiem rozbudowanymi portretami psychologicznymi dwójki głównych bohaterów. Sequel po prostu musiał nadejść i faktycznie zdecydowano się na wyprodukowanie go trzy lata później, po wydaniu kilku kolejnych gier sportowych.

„Call of Juarez: Więzy krwi” ponownie postawiło na opowiadanie historii dwóch bohaterów, ale tym razem współpracowali oni ze sobą i dysponowali unikalnymi umiejętnościami – Ray był klasycznym, nieustępliwym rewolwerowcem, a Thomas był bardziej zwinny i mógł dostawać się w niedostępne miejsca przy pomocy lassa. Gra była ogromnym sukcesem artystycznym i komercyjnym, zaspokajając w pełni wszelkie oczekiwania graczy. Dwa lata później ukazało się „Call of Juarez: The Cartel”, które spróbowało osadzić akcję w czasach współczesnych, pozostając przy tym w pustynnych realiach zachodniej części Stanów Zjednoczonych, ale takie odświeżenie marki okazało się zupełnie nietrafione i było pierwszą klęską artystyczną i komercyjną w historii studia.

Zombie!

W 2010 powstał serial „The Walking Dead”, który przywrócił zombie do łask kultury popularnej i spowodował prawdziwy szał na dzieła z nieumarłymi w roli głównej. Techland potrafił sprawnie skapitalizować nadchodzący trend, czego efektem było to, że słynny trailer do „Dead Island” okazał się hitem na miarę tego do „Cyberpunka”, w którym pojawił się sam Keanu Reeves. Zapowiedź wywołała burzę na całym świecie, a ludzie po prostu nie mogli się doczekać, by doświadczyć historii grupki ocalałych, którzy walczą o przetrwanie w bajkowym kurorcie nadmorskim. „Dead Island” było wielkim sukcesem i zaoferowało graczom bardzo realistyczną wizję walki o życie w skrajnie niesprzyjających, ale jednoznacznie pięknych warunkach. Gra miała mnóstwo charakteru i sprzedawała się świetnie, toteż dwa lata później wydano sequel o podtytule „Riptide”, który jednak nie był już takim sukcesem i sugerował, że formuła mogła nie mieć potencjału na więcej niż jedną grę.

Techland zazwyczaj w takiej sytuacji odpuszczał dalsze ryzykowanie – nie było trzeciej części „Chrome”, a czwarte „Call of Juarez” charakteryzowało się niskim budżetem i promocją, ale w tym przypadku twórcy postanowili nie odpuszczać. W 2015 roku na rynku pojawiło się „Dying Light”, które było wariacją na temat „Dead Island”, ale osadzonego w realiach Bliskiego Wschodu, a do tego imponujące mechanikami poruszania się inspirowanymi parkourem. Takie połączenie okazało się strzałem w dziesiątkę, a „Dying Light” stało się największym sukcesem w historii studia, o którym w 2015 huczało w zasadzie równie głośno, co o trzecim „Wiedźminie”. Po wydaniu dodatku o podtytule „The Following” studio szykuje się obecnie do wydania pełnoprawnej, drugiej części „Dying Light”, w której zombie zejdą na dalszy plan w celu ukazania walk frakcji w postapokaliptycznych realiach. To nie może nie być hit.

Related Posts

Streaming – czym jest? Czy z jego pomocą zyskujemy umiejętności przydatne w pracy?

Streaming gier to zajęcie, które zyskuje z roku na rok coraz większą popularność. Przekazy wideo na żywo transmitowane w internecie

Tester gier – jak zarabiać na rozgrywkach?

Stanowisko testera gier to dla wielu miłośników gamingu praca marzeń. Do zadań osoby zajmującej taką posadę należy m.in. szukanie i

Piłka nożna – wirtualny trening w grach uzupełnieniem realnej gry

Z pewnością wielu jest wielbicieli piłki nożnej, którzy oprócz gry na boisku, oglądania transmisji meczów, również uwielbiają rozgrywki na komputerze

Przy graniu na komputerze bolą Cię plecy? Sprawdź fotele gamingowe!

Długotrwałe siedzenie w jednej pozycji nie jest zdrowe dla kręgosłupa. Taka sytuacja dotyczy nie tylko pracy w biurze, lecz również

Dodaj komentarz